Oddaliliśmy się nieco od melancholijnej krainy śpiewających cykad i ciepłego piaskowego pyłu pod stopami. Parne powietrze nie wiadomo kiedy uległo transformacji w chłodny wir buchający z szerokich klimatyzatorów, tracąc na swojej prawdziwej lepkości; zniknęło nagle obejmujące nas jego duszne ramię, gdy weszliśmy w chłodny korytarz. Wejścia do muzeum strzegł kamienny, szeroki tors, który niegdyś, stanowiąc część kompletnej, kształtnej postaci, zdobił świątynie i ulice starożytnego miasta.
Sztuka z czasem rzeczywiście wiele zyskuje, nabiera charakteru i pobudza wyobraźnię, a czas wydaje się równie wybitnym rzeźbiarzem jak najwięksi twórcy. Niekompletność często inspiruje i zaciekawia, a ów tors, zachowany jako kompletna rzeźba, prawdopodobnie nie przykułby w tak dużym stopniu uwagi mojej i wielu innych zwiedzających.